Czyniła to cicho, szybko, gorliwie. Paweł na pościeli z zamkniętemi oczyma leżał, na ławie zaś, niczem nie przykryty, w grubej koszuli, która mu pierś i nagie nogi osłaniała, spał mały Chtawjan. We wczorajszej zawierusze, snem znużony, wlazł tu, zasnął i spał dotąd, od chłodu skurczony. Przechodząc, Franka go spostrzegła i chustką, którą przedtem na głowie miała, okryła. W kwadrans potem, zielonawą szklankę z herbatą ku Pawłowi niosła, ale zanim mu ją podała, dziwnem wahaniem zdjęta, na środku izby stanęła. Myślała, że będzie lękał się pić to, co mu ona podawała. Ale on nie lękał się; rękę wyciągnął, szklankę wziął i z pożądliwością nawet, przez osłabienie i zmęczenie wywołaną, herbatę tę pić zaczął.
Franka zdala na pijącego patrzała, patrzała, aż nagłym ruchem obie dłonie do twarzy przycisnęła tak mocno, jakby pragnęła, aby do niej przyrosły i na wieki już przed nim zasłoniły.
— Napij się herbaty, poduszkę weź i zaśnij — odezwał się Paweł, i oczyma na jedną z dwu leżących na łóżku poduszek wskazywał.
— Nie trzeba, i algierkę pod głowę podłożywszy, wyśpię się — cicho odpowiedziała.
Paweł oczy zamknął. Śmiertelne znużenie malowało się na jego twarzy. Wkrótce głęboko zasnął.
Koźlukowie o powrocie Franki dowiedzieli się wtedy, gdy Ulana, zaraz po obudzeniu się, przypomniawszy sobie chorobę brata i chcąc dowiedzieć się, co się z nim dzieje, przez okno naprzód do izby jego zajrzała. Zajrzała, rękoma plasnęła i jak strzała puściła się do swojej chaty.
Na posłaniu zobaczyła głęboko uśpionego brata, a na ławie, z głową na zwiniętej algierce złożoną, z oczyma szeroko otwartemi, leżącą Frankę. Czary, czartowskie sprawy i różne inne straszne rzeczy do głowy jej przyszły. Z krzykiem śpiącego jeszcze męża obudziwszy, o widocznym cudzie mu opowiadała. Ale Filip, chwilkę tylko pomilczawszy, domyślił się wybornie, jakie w tym niespodziewanym powrocie Franki do domu męża czary i cuda działały.
— Twój brat sfichsował! — z gniewem zawołał, a gdy Ulanie domysł swój powtórzył, ona, płaczem wybuchając, powtarzała także:
— Sfichsował! ze wszystkiem taki sfichsował! Czy ja kiedy spodziewała się, żeby on takim durniem i takim chfiksatem był?
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cham.djvu/178
Ta strona została uwierzytelniona.