lekkie łódki na niebo wypływały obłoki żółtawe, zarumienione, złotawe, srebrne. Było ich całe stado, większych, mniejszych, w kształty różne wyrzeźbionych; płynęły szybko, rozsypywały się po niebie i wiał od nich smętek rzeczy świetnych, które wnet zniknąć mają. Jakoż szedł po nie zmrok, którego krepy, ledwie jeszcze widzialne, już uściełały głębie sklepienia, a dyamenty niebieskie, wpływając w nią, znikały, jak motyle w sieci pajęczej. Jednak przed zniknięciem odbijały się w rzece, której dno podobnem stało się do kopalni drogocennych kruszców i kamieni, bo pod wodą, w błękit owinięte, leżały sztaby złota i srebra, deszcze rubinów i ametystów. Rzucić się tylko w wodę, dać nurka, bogactw tych nazbierać i wyjść na ląd milionerem!
Lecz po cóż miliony tym, którzy ognisko nad brzegiem rzeki rozniecają, bawią się jak nieśmiertelni bogowie? Co za ruch, gwar, krzyki, śmiechy, wesołość! Mnóstwo ludzi: starych, młodych, niedorosłych; cały dom, a raczej wszystko, co w nim żyje. Prawdziwe mrowisko, bo każdy tu coś robi: biegnie, dźwiga, ciągnie, dmucha, buduje, poprawia. Przytem system republikański najzupełniejszy, pomieszanie płci, wieków i stanów: wolność, równość, niepodległość.
Ekonom Dziurdziewicz, chłopak młody i zwin-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/023
Ta strona została uwierzytelniona.