— Nosze urządzać! noszy! noszy!
Kilka głosów kobiecych zalamentowało:
— Oj, Boże mój, Boże! o, Jezu! Jezu!
I z za jaru wionęła groza i objęła kobiety, które zaczęły drżeć, całemi ciałami podały się naprzód i, z ramionami ku przeciwnej stronie jaru wyciągniętemi, z całej siły jęły wołać:
— Co tam się stało? co się stało? co się stało?
Pan Władysław ręce w trąbkę złożone do ust przyłożył i na całe gardło zapytywał także:
— Co się stało? Czy co się stało? Co się stało?
Nad samym skrajem jaru biegł Dziurdziewicz, z kulem słomy, zapewne dla zasłania noszy, w ramionach, na mgnienie oka zatrzymał się i podniesionym głosem odpowiadać zaczął:
— Pan Bronisław...
Lecz w tejże chwili rozległ się głos starszego pana, wołający:
— Dziurdziewicz! prędzej!
Więc, nic więcej nie rzekłszy, w kierunku wołającego jak strzała pomknął, a w tej samej chwili...
W tej samej chwili stała się rzecz niespodziewana, a stała się tak szybko, jak przelatuje błyskawica po niebie, lub myśl po przestworzu. Panna Janina porwała się z miejsca i w jar
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/056
Ta strona została uwierzytelniona.