ani dokoła nic, w uniesieniu coraz prędzej mówiła:
— Gdybym miała talent jaki! Brałam lekcye muzyki i rysunków... Ach, śmiesznie powiedzieć i wstyd... Ale powiem: pisałam wiersze! Cóż, skoro nie jestem wybranką Muz! Nie jestem wybranką Muz i — dom mam pusty. Nie mam dzieci i ogniska domowego także, wcale... Niech mnie pan nie pyta, dlaczego w taki sposób pokierowałam swoim losem. Na świecie jest tyle omyłek, podstępów, wyobraźni, złudzeń, niedoświadczenia. Długoby mówić... Teraz zaś cóż? Zerwać okowy i szukać szczęścia? A rodzice, dla których bunt mój byłby ciosem, może śmiertelnym? Każdy ma coś, co oszczędzać musi. I zresztą szukać szczęścia... Co za szaleństwo! Ono to idzie na spotkanie człowieka, a jeżeli nie idzie, to najlepiej dumnie głowę podnieść i powiedzieć: obejdę się bez ciebie! Oddawna już powiedziałam szczęściu: obejdę się bez ciebie! Tylko, — że życie mam puste. Każdego ranka zapytuję siebie: na co mi dzień? I odpowiadam: na nic! Ściany tego domu ciągle mnie zapytują: po co życie? Odpowiedzi nie znajduję. Bywają nędze rozmaite, tylko, że dla głodu ciała każdy ma litość i pomoc, a o głodzie godzin nikt nie wie, bo ten, który go doświadcza — milczy. Moje upominają się o pokarm, a zabaw, strojów, rozmów pustych —
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/078
Ta strona została uwierzytelniona.