Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.

są piski wron, odzywających się zrazu rzadko, potem coraz częściej, szybcej, chóralniej. Brzydko, chrapliwie, monotonnie, głupio, kraczą głupie, nieznośne wrony!
Wtem kwiat znowu zaśpiewał wonią. Migdałami powiało skądciś tak silnie, iż rzekłbyś: »Południe, Grecya!« Naokół jednak nic nowego. Gdzieniegdzie jeszcze żółta twarz Arniki z za krzaka wygląda, Rosa Canina patrzy mnóstwem oczu różanych, Kampanule dzwonią w liliowe kubeczki, dzbaneczki; najniżej puszcze borówek uginają się pod stopami. Skądże te migdały? Biją od ziemi jak z kadzielnicy, tak silnie, że żywica umilkła i oniemiał pewien śpiewak znakomity, Storczyk Podkolan, biały, stożkowaty członek arystokratycznego rodu Orchideów.
Przy samej ziemi, przy samej ziemi, niżej od borówek i poziomek, drobniutka ze swymi drobniutkimi, okrągłymi listki rośnie, pełznie, czołga się mnóstwem kół i zygzaków istotka pełna wdzięku, który ukrywa się skromnie, Linnea Boreale, stara mieszkanka północy dalekiej. Jakie nowiny przynosisz, Linneo, ze swej rodzinnej Szwecyi? Wielki Szwed, kochanek kwiatów, zapoznał się z nią pierwszy z ludzi i dał jej swe imię. Drobniutka, nosi imię wielkiego męża; prawie niedostrzeżona, wydaje się nieskończoną, bo gdziekolwiek wypuści pędzik jeden, tam już zaczyna iść po ziemi, raczej pełznąć, i idzie,