bo że ona właśnie przynosiła tu i ogłaszała wieści o wszystkich ważnych wypadkach, w okolicy zachodzących, o tem wiadomo było powszechnie. Był to jej urząd, który pełniła z zamiłowaniem i odpowiednimi przymiotami głosu i temperamentu. Teraz także, dostatecznie już dla zwrócenia uwagi publicznej nalatawszy się po drzewach i krzakach, na wysokiej gałęzi zawisła i jak tylko mogła najdonośniej wołać zaczęła:
— Ku-ku! Kuku!
A potem zaśmiała się tak, że aż zaniosła się od śmiechu.
Wtedy na gałęziach różnych, wyżej i niżej, mnóstwo ptasich główek dzióbkami zwróciło się ku sobie i zaświergotalo:
— Co? co? co? kto? kto kto? ci? ci? ciii? fiu! fiuuu!
Zrozumieli. Kukułka ogłaszała na jutrzejszy ranek zabawę weselną, dla której trzeba było orkiestry, orkiestry licznej, hucznej, która-by zagrzmiała w sam moment ślubu, w samą tę chwilę, gdy złote czoło słońca wychyli się z za różowej jutrzenki.
— Orkiestra na jutro — wołała kukułka — orkiestra na brzeg lasu, nad sam skraj łąki, gdy tylko motyle się obudzą i rosa zamieni się w brylanty!
Mali muzykanci w zielonych igłach i liściach
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/179
Ta strona została uwierzytelniona.