— A czy przypadkiem nie życzyła-byś sobie, Macierzanko, zobaczyć wyrzucanych w powietrze rakiet puchowych?
— Rakiety puchowe! co to znaczy? Musi to być zapewne coś osobliwego? Niech Wietrzyki będą łaskawe wytłumaczyć!
Wytłumaczyły.
— Czy znacie Dmuchawce?
— Znamy! znamy! pospolite i brzydkie.
— Tylko nie teraz brzydkie. Od kilku już dni pozrzucały z głów swoje istotnie pospolite, brudno-żółte kwiaty, a otrzymały od Matki Natury duże kule prześliczne, przezroczyste, z niesłychanie lekkich puszków złożone. Matka Natura posiada mnóstwo klejnotów wspanialszych, jaskrawszych, lecz kunsztowniej i misterniej nad te kule wyrobionego nie posiada. Otóż, Macierzanko, jeżeli zgodzisz się kadzielnice swe w chwili wiadomej jak najlepiej zakołysać, my, Wietrzyki, tak uczynić potrafimy, że w tejże samej chwili kule Dmuchawcowe pękną, a puchy ich, miliardem kryształów w powietrze wystrzeliwszy, kobierzec ślubny niemi osypią.
Macierzanka-kapryśnica pomyślała trochę, potem rzekła:
— No, dobrze; skoro nam widowisko tak ciekawe wzamian za perfumy nasze ofiarujecie, to niech sobie już tak będzie: kadzielnice kołysać będziemy z całej siły. Tylko pamiętaj-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/188
Ta strona została uwierzytelniona.