jąco, brzęczały żyrandole Drżączek, Kadzielnicy od wstrząsania kadzielnicami dech prawie tracili i — wielki motyl powietrzem płynął, powoli, ciężko, płynął ku oblubieńcom, za sobą wiodąc ruchliwy, wirujący rój motyli mniejszych, lżejszych, żółtawych, błękitnawych, liliowych, białych...
Wtedy-to stało się coś — okropnego!
Kukułka, która ze szczytu drzewa przypatrywała się uroczystości i zarazem rozglądała się po świecie, przeraźliwie, z trwogą niewysłowioną, z przerażeniem niezmienieni, krzyknęła:
— Ku...
I urwała. Od trwogi i przerażenia dech zamarł jej w piersi. Uczyniła jednak wysilenie i z taką mocą, że głosem orkiestrę przeniosła, z taką grozą, że wszystko, co żyło, dokoła zadrżało, bez taktu już ani rytmu, jak szalona, jak obłąkana, krzyczeć zaczęła:
— Ku-ku ku-ku-ku-ku-ku-ku!
— Co? co? — krzyknęły naraz wszystkie kwiaty i Wietrzyki, motyle zaś jak martwe zawisły w powietrzu i jedni tylko grajkowie, w zaciekłości muzycznej nic nie słysząc, grali dalej.
Kukułka ze szczytu drzewa krzyczała:
— Śmierć idzie! Śmierć idzie! Śmierć idzie! Śmierć idzie!
Śmierć! Jaka śmierć? Co to takiego śmierć? Po co? dla kogo? dlaczego? Na zabawę weselną
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.