własne? Bezwładne nogi bolą ją często, lecz jeszcze częściej samotne i zawiedzione serce. Po całych dniach i nocach leży tak sama jedna, czasem głodna, wspominając i tęskniąc, myśląc:
— Czy ludzi dobrych niema na świecie? Czy Boga niema w niebie?
Raz noc jakaś, straszniejsza nad inne, odpowiedziała:
— Chyba niema!
I od tej nocy złość przedtem nieznana żądłem żmii kąsa jej serce, i przekleństwa, których dawniej nie było w niej ani śladu, jak gady ogniste przepełzają przez głowę. Żebyż choć ciszę i spokój miała! Ale gdzie tam! Ot i teraz jakąż piekielną wrzawę u samych jej drzwi podnosi właścicielka tej chaty z nędzną swą lokatorką! Obie są nędzarkami. Ta Obuchowska chatę ma, lecz po dach zanurzoną w długach, a tamta druga dzieci dwoje, ale których karmić czem nie ma. Wiecznie też szczęście swoje nawzajem sobie wyrzucają.
— Żebym ja miała chatę własną, czegobym więcej chciała! — mówi jedna.
— Żebym ja miała dzieci, czegobym więcej chciała! — odpowiada tamta.
— Niech pani moje dzieci wyżywi i przyodzieje!
— A ty zapłać moje długi!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/274
Ta strona została uwierzytelniona.