Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/289

Ta strona została uwierzytelniona.

Na ziemi, na nizkim jej padole, Ruchla, która, biegając po izbie, prowadziła z mężem zawziętą kłótnię, stanęła i zaszeptała:
— Co to jest?
A Mendel Szapir, który w czapce przekrzywionej na głowie gotował się do przeskoczenia progu izby, stanął także i powtórzył:
— Co to jest?
Chwilę słuchali; potem Ruchla cicho przemówiła:
— Pójdźmy na ganek, Mendlu; stamtąd lepiej słychać!
O dziwy! Ruchla cicho i łagodnie przemówiła! Wyszli na ganek. Kiedy przechodzili sień prawie ciemną, u zamkniętych drzwi śpiewaczki coś zaszeleściało i do ziemi przypadło; była to Gitla, ale oni jej nie spostrzegli. Wyszli na ganek i stojąc słuchali.
Mendel zakołysał głową.
— To ona tak śpiewa!
— Pięknie śpiewa! — zaszeptała Ruchla, a potem dodała:
— Ot szczęśliwa! Takie brylanty i takie śpiewanie mieć!
Jej grube ramiona pod brzydkim kaftanem zadrgały, w tłustej twarzy coś zadrgało; oczy podniosła w górę i zaszeptała:
— Widzisz, Mendlu, jaki piękny księżyc?
On już go sam zobaczył i, zawsze ruchliwy,