— Nie, siostro; wiosna co roku wraca, lecz w zdruzgotaniu się szczęścia ludzkiego najokrutniejszem jest to, że wiara w jego możliwość powrócić nie może. Skoro uczucia znikają jak cienie, kruszą się jak glina, gniją jak materya, po cóż?... Dowiedziałem się, dowiedziałem się, jak wątłe są gmachy tego, kto je wznosi z trwałości uczuć ludzkich, i pragnąłem, o ile podobna, uchronić od runięcia ten, który ona sobie wzniosła, chociaż...
Uczynił ręką gest zwątpienia.
— Chociaż i o tem wiedziałem, że była to biedna lepianka, którą z mułu ziemi zbudował wicher szału... »Ażaliż zbierają z ciernia jagody winne?...«
— »Azaż, gdy ślepy prowadzi ślepego, obadwa w dół nie wpadają?« — ze spuszczonemi powiekami szepnęła zakonnica. Potem zcicha też zapytała:
— Więc pan troszczył się o jej przyszłość?
— I o jej duszę także — odpowiedział.
— O... duszę! — zawołała siostra Klara.
Zanimirski podniósł na nią spojrzenie aż do dna źrenic smutne i łagodnie rzekł:
— Czyliż ja tej kobiety nie poznałem dzieweczką czystą, promienną... pąkiem kwiatu przedziwnie świeżym?... O, siostro! Może niema na ziemi żalu tak gorzkiego, jak ten, gdy dusza, którą człowiek pokochał promienną — gaśnie!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Chwile.djvu/320
Ta strona została uwierzytelniona.