Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/028

Ta strona została uwierzytelniona.

I Anastazja umilkła — wodząc za nim oczami w których najrozmaitsze drgały wzruszenia gniewu, goryczy, żałości.
— O czemże tak myślisz? czemu nie mówisz do mnie? — spytała po chwili z szyderstwem.
August przeciągnął rękę po czole.
— Zmęczony jestem, Anastazjo, wyrzekł powoli; miałem dziś wiele pracy i zmartwienia.
— Zmartwienia? zawołała kobieta; cóż to? czy nie sercowe jakie nieszczęścia spotykają pana?
Znowu gorzki uśmiech przebiegł usta mężczyzny.
— Nie, odpowiedział spokojnie; miałem dziś zajście z naczelnikiem bióra, który wymagał odemnie czegoś niezgodnego z honorem moim.
Anastazja żywo obróciłą się ku niemu.
— I cóż? może przez zajście to stracisz miejsce.
— Może, odpowiedział August.
— O ja nieszczęśliwa! łamiąc drżące ręce zawołała kobieta — jak on spokojnie o tem mówi; stracić miejsce! ależ to rzecz okropna, z głodu poumieramy! Alboż ty myślisz zresztą co się ze mną stanie? po co było sprzeciwiać się naczelnikowi?
August stanął na środku pokoju.
— Anastazjo! rzekł stanowczym głosem; póki ja żyję i zdrów jestem, nie doświadczysz niedostatku; jak zaś zapracuję na byt nasz, o to nie pytaj, i nie mów abym dla chleba pozbywał się honoru, bo pojęcia twoje utraci-