Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

Całe towarzystwo spojrzało na nią ze zdziwieniem, ale nie uważało za potrzebne odpowiadać pustej i lekkomyślnej kobiecie. Po kilku chwilach dopiero pani Olimpja zwróciła mowę do pani Pawłowej:
— Wszakżeto pani opiece powierzyła dziś swą córkę pani Rodowska. A jednak straciłaś ją pani z oczu!
Twarz Stasi przybrała wyraz komicznego przerażenia.
— W istocie, zawołała: niedarowanato z mej strony nieuwaga, że nie pogoniłam za Wandzią gdy oddalała się z panem Edwardem! Ten straszny człowiek zasztyletować ją gotów w głębi lasu, albo zrzucić w jaką otchłań bezdenną! Cóż robić jednak? teraz już zapóźno doganiać! niech się dzieje wola boża.
Pan Paweł zwrócił na żonę swoje poczciwe acz niezbyt rozumne spójrzenie i szepnął:
— Cicho! cicho Stasiu, narażasz się!
Pani Olimpja wzruszyła nieznacznie ramionami, i szepnęła do pani Apolonji:
— Co za niedarowana lekkość form i wyrażania się w kobiecie wyższej sfery!
— A jaka bezbożność! odszepnęła Antyfona — wzywa imienia boskiego nadaremnie!
— Dziwnie lekkomyślna i pusta kobieta, dodała również cicho pani Teresa. Zawsze zapomina o skromności właściwej młodej kobiecie. Alboż ten wiecznie różowy ubiór, czy stosownym jest dla mężatki i matki dzieci?