Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/058

Ta strona została uwierzytelniona.

rych cnota na języku, a djabełek rogaty w sercu, to mi wszystko jedno! Potakiwać ich głupstwom i złości nie myślę!
— Pan Paweł wpatrzył się w pół figlarną, w pół nadąsaną, a nieskończenie dobrą twarz żony, i podniósł rękę jej do ust.
— Ty anioł jesteś, Stasiu, szepnął, a oczy jego błysnęły w tej chwili, napełniły się wyrazem wielkiej miłości, i nagle popiękniały. Stasia uśmiechnęła się do męża, żwawo powstała, i podsunąwszy mu rękę pod ramię, ze śmiechem i podskokiem pociągnęła go ku gronu panienek.
Pani Apolonja ukazała ją pani Teresie.
— Co to za pusta i wietrzna kobieta! rzekła.
— A jaka nieskromna!
— Wodzi męża na pasku! trzyma go pod pantoflem!
— A ręczę że go ani trochę nie kocha! tylko patrzeć jak go zacznie zdradzać.
— At! bezbożność tylko, i obraza Pana Boga! Mój Boże! mój Boże! co to za świat teraz! dokończyła Antyfona.