Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/080

Ta strona została uwierzytelniona.

ła! już cię nie puszczę teraz za to dzieciaku miły; musimy razem wrócić do miasta, a jutro pójdziesz ze mną na summę — nieprawdaż? wszak jutro niedziela! przyjdę po ciebie, dobrze?
I objęła z drugiej strony kibić Wandy, na drugim jej policzku złożyła pocałunek, i wyrzekła pełnym czułości głosem:
— Slicznotka moja!
Wanda ze spokojną uprzejmością przyjęła te pieszczoty i oświadczania się dwóch kobiet, i odeszła do innej grupy między którą błyszczała różowa sukienka Stasi. Pan Edward połączył się też z kilkoma mężczyznami stojącymi na uboczu. Po ich odejściu amarantowo ubrana pani wzięła za ręce obie swe córki, i pompatycznie odchodząc z niemi, rzekła pół głosem:
— Mes filles! powinnyście unikać towarzystwa panny Rodowskiej. Daje wam zły przykład!
Pani Olimpja podniosła głowę bardzo wysoko, z dumą zsunęła brwi, i zwracając się do pani Rokowiczowej wyrzekła:
— Dziwę ci się kochana Tereniu, jak możesz z taką czułością obchodzić się z panną, która nietrafnem postępowaniem tak uwłacza swemu wyższemu położeniu w świecie!
— Nie przypuszczajże Olimpko droga, tłumaczyła się pani Teresa, abym ja Wandę kochać miała, albo stawić ją na równi z tobą naprzykład, tak szlachetnie dumną i tak wzorowo umiejącą utrzymać swoje położenie