— Czy mogę państwu ofiarować mój powóz? zapytał z pełnym galanterji ukłonem, i wyrazistem na młodą kobietę spojrzeniem.
— Dziękuję panu, odpowiedziała, już nam swój pan Gaczycki ofiarował i przyjęliśmy.
— Pozwoli pani odwiedzić siebie jutro? spytał znowu z wyrazistszem jeszcze spojrzeniem adorator pani Olimpji.
— I owszem, odparła Stasia, chciej pan przyjść, tylko w porze, gdy mąż mój z bióra powraca; bo w nieobecności jego tak jestem zajęta domem i dzieckiem, że nikogobym przyjąć nie mogła.
Pan Spirydjon ukłonił się raz jeszcze i odszedł z lekkiem niezadowoleniem na twarzy.
— Czy widzi pani Wincentowa, mówiła nieopodal stojąca pani Apolonja do amarantowej damy, jak ta wietrznica Rumiańska kokietuje pana Asa! co oni tak szeptali z sobą? a biedne to Pawlisko stoi obok i nic nie widzi i nie słyszy!
— Osioł z niego, za pozwoleniem, a ona kokietka, odrzekła amarantowa dama i dodała: Co to za przykład dla naszych córek!
Pan Spirydjon, widząc że pani Rostowiecka kończy żegnać się z towarzystwem pośpieszał ku niej, aby pomódz jej wsiąść do powozu, gdy musnęła go błękitna sukienka pani Rokowiczowej przechodzącej mimo z małżonkiem. Pan Feliks opowiadał coś idącemu obok ja-
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.