Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/093

Ta strona została uwierzytelniona.

, do przykazań tych przybyło jeszcze jedno, a obejmujące je wszystkie razem: Miłuj bliźniego twego jak siebie samego.
— Babuniu! jakżeto trzeba miłować bliźniego jak siebie samego? zaszczebiotała znowu dziewczynka.
— Miłość bliźniego, odrzekła stara kobieta, a głos jej nabrał niezmiernej słodyczy, — to, dziecko moje, nietylko unikanie wyrządzania jakiejkolwiek komu krzywdy na sercu, majątku lub sławie, ale jeszcze gotowość poświęcenia się za innych, do podzielenia się z ubogim wszystkiem co się posiada, do przyniesienia pociechy cierpiącemu, a przebaczenia choćby najciężej grzeszącym. Miłość bliźniego, moja droga, to cała treść religji naszej, to ciągle powtarzająca się w nauce Chrystusa zwrotka; kto jej nie posiada w duszy, tojest kto krzywdzi bliźniego swego w jakikolwiek sposób, albo nie dzieli się swem mieniem z bratem ubogim, albo potępia nieodwołalnie grzesznika i cnoty przebaczenia nie zna, ten nie spełnia najwyższego przykazania bożego, i zwać się Chrześcijaninem nie godzien.
— Jak ty to ładnie mówisz babuniu, wyrzekło dziecię, zamyślone oczy podnosząc do nieba widniejącego za oknem; jakbym ja chciała kochać bliźniego tak, jak Bóg przykazał a ty opowiadasz!
Pani Starowolska pełnem czułości okiem ogarnęła złotowłosą główkę dziewczynki.
— Babuniu, wyrzekła zwolna Anielka, dla czego do mnie nie stosuje się czwarte przykazanie boże. Tam po-