buje. Niech więc pamiątka moja najdroższa posłuży za wsparcie niedoli bliźniego.
Przestała mówić, i w oczach jej podniesionych w górę błysnęła powstrzymywana łza.
Oczy zaś patrzącego na nią pana Edwarda przestały całkiem być obojętne, i zamgliły się szczerem uwielbieniem.
— I nie jednego bliźniego niedolę wesprzesz pani tą ofiarą swoją, wymówił; bo jestem pewny, że przedmioty te sprzedadzą się drogo — naprzód dla tego, że same przez się piękne i cenne, a potem staroświeckie klejnoty właśnie wchodzą w modę. Pozwolisz pani, dodał z nowym a głębokim ukłonem, abym do summy otrzymanej przez panią ze sprzedaży jej djamentów, dołączył ze swej strony drugą podobnąż summę, i abyśmy tym sposobem utworzyli kapitał, którym będziemy obracali wspólnie na korzyść bliźnich...
Pani Starowolska z serdeczną czułością popatrzyła na swego gościa.
— Nie mam prawa odrzucać podobnej współki, wyrzekła.
— Pani lubisz przedewszystkiem wspierać doraźnie niedolę ludzką, ciągnął pan Edward; ja zaś patrzę w przyszłość, i pragnę chronić od nieszczęść młode pokolenie, oświatą. Będziemy więc wynajdywali rodziny potrzebujące naszych wspierających dłoni; pani będziesz od nędzy i moralnego upodlenia ratowała starych i niedołężnych — ja młodym źródła oświaty otworzę...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.