Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.


X.


W parę godzin potem na ustronny dziedziniec pani Strowolskiej zajechał piękny powóz pana Edwarda, a właściciel jego wyskoczywszy, pierwszy pomógł z uszanowaniem wysiąść zeń starej kobiecie.
Potem oboje weszli do mieszkania, i oboje mieli twarze poważne i bardzo zamyślone.
Pani Starowolska usiadła na swym staroświeckim fotelu, wzrokiem pełnym pytania wpatrzyła się w twarz gościa swego, i pierwsza wyrzekła:
— Ktoby się tego spodziewał! Któżby się był tego spodziewał?
Pan Edward zatrzymał się przed nią; uśmiech ironji zawisł mu na ustach, które znów obojętne były.
— Co do mnie, łaskawa pani, — rzekł, odkrycie jakie uczyniła nam nieszczęśliwa kobieta, nie zdziwiło mię bynajmniej. Mam zawsze w silnem podejrzeniu ludzi zbyt wiele mówiących o cnocie; a pod ciągle spuszczającemi się skromnie powiekami kobiety, szczególniej, gdy ta nie