Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/113

Ta strona została uwierzytelniona.

— A pani dla chwały Pana Boga zaniedbujesz męża, ze słodziutką żartobliwością odrzekła Teresa.
— Chwała Boża przedewszystkiem! rzekła skłaniając głowę Apolonja.
— A dla mnie mój Felunio i skromność przedewszystkiem, odparła spuszczając oczy naiwna Teresa.
Po tej rozmowie pożegnały ostatecznie gospodynię, i odeszły. Z progu raz jeszcze odezwało się pobożne pozdrowienie pani Kuderskiej.
— Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!
Gdy odeszły dwie kobiety, pani Starowolska niezwykle jakoś smutne i zamyślone spojrzenie zwróciła na małą Anielkę, która z łezką kręcącą się w błękitnych oczach stała w drzwiach od ogrodu, i oglądała się jeszcze na drzwi któremi wyszła pani Teresa. Wyciągnęła do niej ręce, i zawołała z niezmierną czułością:
— Pójdź do mnie biedne kochane dziecko moje!
Anielka poskoczyła, objęła opiekunkę rączkami, i główkę przytuliła do jej piersi. Pani Starowolska przycisnęła usta do jej czoła, i jedna łza wypływając z pod okularów zrosiła jasne włosy dziecięcia.
Smutne dziecię podniosło bladą twarzyczkę, a siadając na stołeczku u stóp babki, rączki złożyło na jej kolanach i wyrzekło z cichą prośbą:
— Babuńciu, tłumacz mi dalej przykazania boże! — Stara kobieta dłoń złożyła na głowie dzieweczki, i łagodnym ozwała się głosem.