Zaczęto pisać o nim, znakomici mistrze zwali go bratem młodszym, i dłonie podawali mu z zachętą i sympatją. Przyszłość przed nim jaśniała szeroka, daleka, bo był jeszcze bardzo młodym — miał dwadzieścia dwa lata.
Nagle na drodze jego stanęła kobieta.
Była nią wdowa o dziesięć lat starsza od niego, ale bardzo piękna jeszcze a zalotna, przebiegła, namiętna. Z całą gwałtownością natury płomienistej, a rozhukanej śród burzliwej i samowolnej przeszłości, rozkochała się w młodym artyście — i póty go wabiła połyskami swojej białej twarzy, paliła namiętnym ogniem czarnych oczów, rozwijała przed nim bogactwo kruczych warkoczy, aż uległ kuszeniu rozkochanej zalotnicy — rozszalał na chwilę.
Potem już honor pojąć mu ją kazał za żonę. Uczynił to, i wnet poczuł, że spełnił jeden z tych kroków, które łamią życie.
Anastazja piękną była jeszcze, ale piękność jej miała się już ku schyłkowi. Czuła to, widziała sama, i tem więcej przywiązała się do młodego męża, który ostatnią miał być jej miłością — a zarazem tem straszniej drżała o utratę jego serca.
Ztąd wywiązała się w tej kobiecie szalona zazdrość, zgryźliwa a nierozsądna podejrzliwość, ciągłe wybuchy gwałtownej namiętności objawiającej się rozżaleniem, nie dającem się utulić niczem, bo źródłem jego był brak wiary w samą siebie.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.