Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/125

Ta strona została uwierzytelniona.

cze. Dalecy od siebie jak dwa obłoki, które przegradza firmament cały, czuli przecież, że się posiadają wzajem na mocy nieśmiertelnego prawa miłości duchów, i tych attrakcij niezmierzonych a niepojętych, co unoszą się ponad ziemskiemi prawami i sądami, a same w sobie są prawdą wiekuistą. W piersi przecież Augusta zadrgało nie wyraźne przeczucie bólów niezmiernych, ale zarazem niewyraźny również głos w nim się odezwał: niech boli serce i niech pęknie, ale niech czuje!
Bywają w życiu pewnych ludzi epoki, w których czepiają się oni bólu nawet i cierpień jak deski zbawienia, byle ich one uniosły ponad warunki otaczającego bytu, i uchroniły od snu apatji, lub sroższego jeszcze nadeń zwątpienia o wszystkiem.
Przyszedł więc dzień w którym Wanda przestała być dla Augusta „gwiazdą nieznaną“; wstąpił ku niej kierowany spuszczającemi się ku niemu promieniami jej lica.
Pani Apolonja mówiła tym razem prawdę w pobożnych opowiadaniach swych o młodej parze. August zaczął bywać w domu Wandy i jej matki.
I widywali się codziennie, już nie na mgnienie oka jak wprzódy, ale po godzin kilka; a gdy pożegnali się braterskiem rąk uściśnieniem, długo jeszcze potem dwa okna ich, same jedne oświetlone i czuwające śród ciemnych i uśpionych otaczających okien, błyszczały słabem światłem, i zdawały się śród ciszy nocnej wieść z sobą tajemniczą rozmowę. Pośrodku ulica mroźna i cicha zapadała między niemi niby przepaść.