Zresztą kobiety stare i młode uśmiechały się złośliwie, stara panna nic nie mówiąc trzęsła głową na znak nagany, stary kawaler szeptał do ucha młodym ludziom dwuznaczne o przechodzącej parze żarciki, a rumiany i barczysty Ignaś westchnął kilka razy, aż zatrzęsły się wszystkie poblizkie portjery i firanki. Macierzyńskie serce fijoletowej damy przeszyte znać zostało temi westchnieniami syna, bo pierwsza odwróciła się od okna z twarzą oburzenia pełną, i temi ozwała się słowy:
— Jak nie wstyd pani Rodowskiej pozwalać na takie nierozsądne awanturowanie się córki z żonatymi ludźmi! alboż mało było porządnych kawalerów na świecie, między któremi panna Wanda wybierać sobie mogła męża? ale żadnego nie chciała, przerzucała starającymi się niby jabłkami lub orzechami, a teraz pewno żaden porządny kawaler jej nie weźmie, jak się rozbałamuciła z żonatymi — i zostanie starą panną, zostanie!
Stara panna o długiej twarzy i czerwonym nosie nic nie mówiąc energicznie pokiwała głową na znak twierdzenia — ale barczysty Ignaś wrócił na swoje miejsce pomiędzy piecem a fortepjanem, westchnął i pokręcił głową na znak przeczenia, mówiąc jak tylko można było najciszej:
— Gdyby tylko chciała panna Wanda! gdyby tylko chciała! Ale nie chce...
Tu popatrzył na swą granatową marynarkę i niebieski krawat, zerknął zezem na jasny wąsik obrastający mu
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.