Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

pulchne wargi — i miał taką minę, jakby myślał: nie pojmuję, czemu nie chce!
Na hasło dane przez fijoletową damę, poruszyły się wszystkie usta, powstał gwar i zamięszanie; wszyscy mówili razem przerywając sobie wzajem, i oprócz kilku osób, jednomyślnie naganiając Wandę za znajomienie się jej z Augustem, granie z nim na cztery ręce, ukazywanie się obok niego w otwartem oknie, i odbywanie w jego towarzystwie przechadzek pod opieką tylko... swej matki.
Dama amarantowa i dama fijoletowa, pani Olimpja, pani Apolonja, i oboje państwo Rokowiczowie — każde w swój sposób wyrażało zdumienie swe i oburzenie; Ignaś wzdychał pomiędzy fortepjanem a piecem, stara panna nic nie mówiąc energicznie kiwała głową na znak potwierdzenia, zielona dama i jej siostrzenica Ludwika milczały nie mając odwagi płynąć przeciw ogólnemu prądowi, pan Edward obojętnie, i z ironją błądzącą po ustach przerzucał album, Stasia płonęła szkarłatnym rumieńcem, i łzy kręciły się w jej oczach.
Nad całym jednak gwarem zapanował po chwili głos gospodyni domu, która zasiadłszy znowu na kanapie, i rozpostarłszy szeroko wkoło siebie fałdy srebrzystej sukni, podniosła głowę bardzo wysoko, i rzekła:
— Moi państwo! pojmuję zapomnienie się, i niewłaściwe postępowanie w osobie należącej do niższych sfer społecznych; ale nie rozumiem, jak kobieta należąca do wyższego towarzystwa, może w podobny sposób poniewierać przyjętemi formami. Gdyby panna Wanda była