Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

— Proponuję państwu, zawołał ten ostatni zbliżając się do towarzystwa, odmienić przedmiot rozmowy i sposób bawienia się. Gdybyśmy naprzykład poprosili którą z pań o grę na fortepianie...
— Może pani dasz nam słyszeć swoją muzykę, przemówił któś z młodych ludzi do Stasi.
— Prosimy, prosimy! zawołało kilka głosów.
— Zagraj Stasiu, szepnął żonie pan Paweł, o którym wiedziano że był dumny z pięknego w istocie muzycznego talentu swej żony.
Stasia zamyśliła się — jakaś wesoła, żartobliwa myśl mignęła po jej ożywionej twarzy.
— Nie, moi państwo, odrzekła po chwilce, niemam dziś usposobienia do muzyki; ale ażeby nie odpowiadać odmową na grzeczne wasze prośby, zadeklamuję wam pewien wierszyk...
Otaczające kobiety zamieniły między sobą spojrzenia.
— Cóż to będzie nowego? szepnęła fijoletowa dama do amarantowej.
— Co ta trzpiotka znowu wymyśliła? rzekła cicho do sąsiadek swych pani Apolonja.
Ale panowie i młode panny otoczyły miłą i wesołą panią Rumiańskę, prosząc o spełnienie obietnicy.
Stasia z figlarną minką skrzyżowała ręce na piersi, podniosła swą złotowłosą główkę rezolutnie, i ozwała się:
— Wierszyk ten, moi państwo, wyczytałam już nie wiem doprawdy gdzie, ale przy pewnych okolicznościach często mi przychodzi na myśl...