Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/153

Ta strona została uwierzytelniona.

mowe potrzeby są! Przerobienie gorzelni djable mię kosztuje w tym roku! oj! te interesa! te przeklęte interesa!
— Ależ niegrzecznie jest z twej strony że nas tak porzucasz, ozwał się ktoś żartem.
— Wybaczcie! wybaczcie tłumaczył się Rostowiecki. Przyjechałem tylko na jedną dobę... mam mnóstwo interesów... Olimpka tu gospodynią; ja gość, jak i wy.
W tej chwili spojrzenie jego padło na pana Spirydjona.
— Ot macie gospodarza! zawołał dobrodusznie i wesoło; zostawiam tu na mojem miejscu Spirydjona... Zastąp mię, poczciwy...
Uderzył kordjalnie dłonią w dłoń pana Asa, wrócił raz jeszcze aby pocałować w obie ręce Olimpją, ukłonił się wszystkim i wybiegł.
Po wyjściu męża gospodyni, towarzystwo zaczęło się bawić. Grano, śpiewano, tańczono nawet trochę, rozmawiano wiele; lokaje roznosili cukry i owoce, a mimo to wszystko prawdziwego ożywienia i wesołości nie było. Gospodyni była niby zwarzona; oczy jej z wyrazem dziwnej jakiejś obawy i tłumionego gniewu, szukały pana Edwarda, a spotkawszy jego spojrzenie wnet się spuszczały.
To samo robiły oczy pani Teresy. Z wyrazem obawy i tłumionego gniewu szukały twarzy pana Edwarda, a gdy spotkały jego spojrzenie wnet się spuszczały. Niewiadomo dla czego, ale wyraźnie obecność tego człowieka ciężyła dwom kobietom; widocznem było, że podej-