Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

panna siedziała wyprostowana na fotelu kiwając głową; ale już ani na znak twierdzenia, ani na znak przeczenia, tylko na znak drzemania. Obywatele wiejscy w przyległym salonie grali w preferansa; państwo Rokowiczowie siedzieli obok siebie trzymając się za ręce; rumiany Ignaś wzdychał między piecem i konsolą, gdzie ostatecznie obrał sobie stanowisko; — stary kawaler śmieszył towarzystwo dwuznacznemi żarcikami i koperczakami strojonemi do panien; z tych niektóre mile zerkały na jego wielką łysinę, upatrując na niej zapewne, jakby wyrytą cyfrę większego jeszcze niż ona jego majątku.
Niektórzy zapytywali dokądby się udał pan Gaczycki, i dla czego tak wcześnie opuścił towarzystwo zebrane w salonach p. Olimpji? Nikt jednak nie umiał na to odpowiedzieć.
Dopiero nazajutrz p. Rokowicz opowiadał wszystkim, że Gaczycki wprost z wieczoru p. Olimpji udał się do mieszkania p. Rodowskiej, i jej córki; że znalazł tam p. Przybyckiego, i że do późna słychać było na pierwszem piętrze kamienicy muzykę fortepjanu, a po oświetlonych szybach okien przesuwały się cienie czterech postaci, tojest: p. Rodowskiej, córki jej, panów Augusta i Edwarda. Z ruchu cieniów wnieść także można było, że osoby do których cienie te należały bawiły się wybornie i były z siebie zupełnie zadowolone.
Jakim sposobem p. Rokowicz posiadł te wszystkie szczegóły o oknach mieszkania p. Rodowskiej, kiedy do końca późno zakończonego wieczoru przetrwał u p. Olim-