Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

rzyć drzwi pierwszego, gdy dało się słyszeć silne uderzenie drzwiami od kuchni, a potem szybki bieg męzki po wązkich wschodach drugiego wyjścia, pośpieszne kroki przebiegły podwórze i bramę na ulicę wychodzącą.
Wszystko to nie zwróciło bynajmniej uwagi p. Apolonji; jakby coś codziennego, do czego była przyzwyczajoną. Z trudnością podtrzymując swe pakunki weszła do pierwszego pokoju.
Tu zastała gwar wielki; albowiem znajdowało się tam pięcioro dzieci różnego wieku i płci.
Najstarsza dwunastoletnia dziewczynka, o bladej i smutnej lubo ładnej twarzyczce, siedziała pod oknem z brodą opartą na dłoni, i z oczyma utkwionemi w trzewiki, które miała na nogach, spadające jej prawie ze stóp tak były stare i dziurawe. Jej włosy jasne i obfite były porządnie zaczesane w górę i splecione w warkocze, lecz za to szafirowa z kamlotu sukienka podarta, poplamiona, ze stanikiem z którego już wyrosła, i który ją czynił garbatą, ze spódniczką zbyt krótką, nie mogącą zasłonić brudnych i wycerowanych pończoszek. Kołnierzyka nie miała, tylko jakąś pąsową wełnianą tasiemkę na szyi, lekko ożywiającą blade i chude jej policzki, na których malował się dziwny, bo przedwczesny w tak młodem dziecku smutek. Na środku pokoju, dwaj chłopcy od lat 7miu do dziesięciu w podartem również obuwiu, z rozczochranemi głowami, w kurtkach z grubego materjału, brudnych i także już za krótkich, wydzierali sobie z rąk szarego kota. Kot wrzeszczał i drapał im twarze i ręce;