— Mamo! Andzia bardzo chora! głowa ją boli ciągle; w nocy miała gorączkę!
— A co ja jej poradzę? ofuknęła p. Apolonja; na doktora pieniędzy niema! wiecie dobrze że ojciec wszystkie przepija!
Z temi słowami weszła do drugiej stancji, i drzwi za sobą zamknęła. Po jej wyjściu gwar dzieci wzmógł się na nowo; kot znowu zaczął miauczyć w rękach dwóch malców, Michasia napominała braci, chora dziewczynka jęczała, a najmłodsze dziecko wrzeszczało siedząc pod stołem.
Tymczasem p. Apolonja wszedłszy do sypialni, pokładła na stole pakunki, któremi była obciążona; potem przyklękła przed ołtarzem, przeżegnała się parę razy i zmówiła pacierz. Skończywszy modlitwę rozwinęła z papierów butelkę wina, ser, wędlinę i parę białych bułek, i poszukawszy noża w szafeczce stojącej przy ścianie, szybko i łakomie poczęła pożywać bułkę z szynką.
Gwar dzieci nie ustawał; krzyk dwóch chłopców i jęk chorej dziewczynki przemagany był płaczliwem wołaniem najmłodszego dziecka.
— Jeść! jeść! jeść!
Pani Apolonja przestała na chwilę poruszać ustami, z nożem w jednem ręku, a kawałem sera holenderskiego w drugiem zamyśliła się.
— Dać może kawałek bułki temu dzieciakowi? szepnęła do siebie.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/167
Ta strona została uwierzytelniona.