Myślała jeszcze chwilę; potem położyła na stole nóż i jedzenie, i zaczęła liczyć na palcach, mówiąc do siebie półgłosem.
— Pierwsze pycha, drugie łakomstwo, trzecie gniew, czwarte nieczystość, piąte obżarstwo.
Zatrzymała się, i podniosła w górę wskazujący palec.
— Otóż to, rzekła, obżarstwo! jeden z grzechów głównych! jak będę dzieciom dawała łakocie, to je przyuczę do obżarstwa! Nie potrzeba! Przyjdzie Zośka i zgotuje im krupniku, albo zacierki! Niech trochę poczekają!
Włożyła w usta jeszcze jeden kęs sera i bułki, wyjęła korek z butelki, wychyliła parę haustów wina; poczem zawinąwszy starannie wszystkie prowizje w papier, schowała je pomiędzy piernat i poduszki swego łóżka.
— No, rzekła, teraz czas iść na nieszpory! Wolałabym wprawdzie zasnąć trochę, bo jakoś zmęczoną się czuję! Ale cóżby to powiedzieli ludzie, gdyby mnie na nieszporach nie ujrzeli! mnie! Nie mogę przecie psuć sobie reputacji!
Mówiąc to, kładła na głowę kapelusz zdjęty przy wejściu, i zawiązywała pod brodą fijoletowe wstążki.
— Potem pójdę do tego Pawła, mówiła znowu do siebie, i tej różowej trzpiotce, co to takie piękne bajki o starych czaplach układa, postawię dobrego stołeczka! Potem na herbacie będę u Rokowiczów...
W tej chwili dały się słyszeć zdala dzwony kościelne.
— Ot masz tobie! już dzwonią! mogę się jeszcze spóźnić!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/168
Ta strona została uwierzytelniona.