Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

mej chwili najmłodsze dziecko z pod stołu wypełzło, i czołgając się do niej na czworakach zawołało płaczliwie:
— Michasiu! daj jeść!
A mała Andzia schwyciła się za główkę obiema rączkami, i przechylając się z jednej strony na drugą jęczała.
— Aj! jak mnie główka boli! Michasiu! daj mi co, żeby mię tak główka nie bolała, albo niech mię już Bozia do siebie zabierze!
Michasia załamała ręce.
— Boże mój, Boże! zawołała z płaczem; co ja im zrobię? Jak ja im wszystkim poradzę?
Na ten jej wykrzyk bolesny Oleś zatrzymał się u drzwi, i spuścił głowę, a Staś skoczył do siostry, objął ją i zawołał:
— Nie płacz, siostrzyczko, nie płacz! Już będziem bardzo grzeczni, tylko ty nie płacz!
Michasia stała na miejscu jak skamieniała; jasnowłosa jej głowa opadła na piersi, a po twarzy migotały różne myśli. Znać w dziecinnej jej główce coś działo się, i przerabiało.
— A, wiem co zrobię, wyrzekła po chwili, z determinacją podnosząc głowę; pójdę do tej pięknej pani w różowej sukni, którą kilka dni temu, pamiętacie, spotkaliśmy na ulicy, i która pytała mnie kto ja jestem, czemu mam taką bladą twarz i smutne oczy, a potem całowała mię i pieściła? Pójdę do niej, bo wiem gdzie ona mieszka,