też powiadają o mnie, że mało mam rozumu; może i mają słuszność — ale i ja także wiem o każdym z nich jakim jest, i czego wart...
— Mój Polciu, rzekła Stasia kładąc dłoń na ramieniu męża, ludzie nie mają słuszności że ty masz mało rozumu; tylko widzisz, jak bywa cnota prawdziwa i cnota na pokaz, tak też i rozum jeden błyszczy i świetnieje na zewnątrz, w gruncie do niczego dobrego nie służąc; a drugi zamyka się sobie cicho we własnem wnętrzu, i staje się niewidzialnym kierownikiem życia i czynności. Ty mój Polciu posiadasz ten drugi gatunek rozumu, który nie świetnieje i nie błyszczy, ale czyni cię uczciwym człowiekiem za domem, a w domu miłym i dobrym członkiem rodziny.
Pan Paweł uśmiechnął się, pociągnął żonę do siebie, i rzekł:
— Moja Stasiu, ślicznie powiedziałaś, ale nie wszystko jeszcze. Mój rozum, to ty; dajesz mi go wraz ze szczęściem i spokojem domowym. Gdybym miał inną żonę, rozpiłbym się może jak Kuderski, albobym wpadł w zupełne odrętwienie umysłowe, do którego byłem skłonny nim zostałem twoim mężem.
Stasia chciała cóś odpowiedzieć, ale zamknął jej usta pocałunkiem. Uścisnęli się długo, serdecznie.
— Więc postanowionem zostało, rzekła po chwili Stasia, że powiemy o wszystkiem panu Gaczyckiemu, i wezwiemy jego rady i pomocy w dziele ratowania pięciorga nieszczęśliwych dzieci.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/211
Ta strona została uwierzytelniona.