Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.

żadnego nie poczuwasz żalu, żadnej urazy do matki ich, która pragnęła zachwiać twój domowy spokój? Jeśli odważyła się przedemną źle mówić o tobie, toć musi cię w dwójnasób ogadywać przed innymi?
Stasia zwróciła na niego łagodne swe zamyślone oczy.
— Polciu, rzekła spokojnie, czyliż dzieci winne są grzechów rodziców swoich, i odpowiadać za nie mają? Co do niej samej, czyliż przebaczyć jej nie powinnam? Wszak codziennie przy pacierzu mówię do Boga: „odpuść nam nasze winy, jak my odpuszczamy je naszym winowajcom.“
Milczeli chwilę oboje. Pan Paweł zamyślił się. Ostatnie słowa Stasi nasunęły mu może porównanie dwóch cnót, dwóch serc kobiecych, dwóch różnych sposobów pojmowania wiary Chrystusa.
I długo, późno w noc, dwa okna dwojga poczciwych ludzi, zdobne w różowe powłóczyste firanki, i słabo oświetlone płonącą w głębi mieszkania lampą, błyszczały i migotały pomiędzy rzędami ciemnych i uśpionych okien otaczających domostw.