Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

i tajemniczy, bo dziewica spokojna była i smutna nieco, i wiała od niej nieokreślona tajemniczość.
Dla czego oczy Gaczyckiego oderwać się nie mogły od lica i postaci Wandy? czemu obojętne zwykle, strzeliły teraz one błyskawicą wzruszenia, a na ustach jego zamiast dumy i sarkazmu, osiadł łagodny, rzewny uśmiech, niby odpowiadający łagodnej rzewności rozlanej na twarzy młodej panny?
Ktoby go widział w owej chwili, byłby bardzo zdumiony. Czy blada a obojętna twarz dumnego pana była maską, pod którą krył gorące acz hartowne serce? — czy Wanda posiadała niewidzialną moc wzbudzania w nim marzeń dawno zapomnianych, i uczuć od których na pozór wydawał się dalekim?
Stała przed oknem wpół przysłoniętem firanką, zamyślona, nieruchoma, z czołem opartem na dłoni; a promyk słońca różowy wnikał ciągle przez szyby, ślizgał się po sukni, i zdawał się całować jej warkocze.
Nagle drgnęła i odwróciła się, bo posłyszała za sobą głos męzki.
Pan Gaczycki stał w salonie o parę kroków od progu pokoju w którym była, z kapeluszem w ręku, zimny i obojętny już jak zwykle.
— Dobry wieczór pani, mówił do niej z lekkim uśmiechem; przebacz pani, że przerywam jej zamyślenie, ale stoję już od kilku minut około progu tego, i czekam, aż będę mógł zostać przyjętym przez panie domu.