Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.

dobry genjusz lasu; a gdy ranek nastał, przywołał do siebie promień ożeniony z malwą, i rozkazał mu aby więcej nigdy nie dotykał listków magnolji, ani się ukazywał w jej pobliżu.
Promień usłuchał dobrego genjusza, bo wiedział, że był to duch prawdy i dobra. I odtąd magnolja daremnie oczekiwała przybycia jego. Schodziły dnie za dniami — promienia jej ukochanego nie było.
Płakała długo rzęsistą rosą, tęskniła i była bladą bardzo — aż dobry genjusz zwrócił ku niej pewnego poranka inny promień, światły też i gorący, aby ją pocieszył.
Magnolja długo zapomnieć nie mogła o pierwszym swym promieniu; ale drugi tak ją kochał, tak jasno a łagodnie przyświecał nad nią, że nakoniec stęskniona do światłości i ciepła podała mu do uścisku kielich swój prześliczny, i rozkwitła znowu bielą śnieżną, a zajaśniała rojem iskier srebrzystych.
Bogowie leśni ożenili z magnolją światły i swobodny promień — i odtąd on świeci nieustannie dla niej od ranka do wieczora, a ona czysta, śnieżna i wspaniała jak królowa, zwiesza się na swej wyżynie, śląc w świat potoki woni czarownej, i olśniewając pięknością swą wijące się u stóp jej słabe powoje.
A dobry genjusz lasu cieszy się, że promień ożeniony z malwą na wieki od magnolji oddalił; bo inaczej onaby zwiędła i uschła przed czasem w tęsknocie i niespokoj-