Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/248

Ta strona została uwierzytelniona.

gusta, miałam na sobie białą kaszmirową suknię ubraną błękitnemi wstążkami i kokardami.
Zamyśliła się znowu, ręka jej trzymająca zwój wstęg drżała coraz bardziej, oczy mgliły się łzami. Tekla nie przerywała milczenia, bo wzrok jej chciwy przywiązał się do jednej ze wstążek, najszerszej i najdłuższej, w barwiste szkockie kraty.
Po chwili z oczu Anastazji jedna duża łza spłynęła po zwiędłej twarzy, a usta poruszyły się ledwie słyszalnym szeptem:
— On pokochał mię wtedy... piękną byłam...
Głębokie westchnienie pierś jej podniosło, ale wnet przerwane zostało gwałtownym napadem kaszlu.
— A zkądże się pani wziął ten kaszel! zawołała Tekla. Miły Boże! to resztki choroby! To zaraz przejdzie! niech pani weźmie w usta parę pastylek!
Anastazja drżącą ręką wzięła od sługi pudełko z pastylkami, i po chwili kaszlać przestała. Spojrzała wnet w lustro.
— Przeklęty ten kaszel! rzekła, zdaje mi się że znowu gorzej wyglądam.
— Ale gdzie tam! odpowiedziała Tekla; jaką też pani ma imaginację! od czegóżby tam znowu miało być gorzej! Albo to pani tylko kaszle? niema osoby któraby czasem nie zakaszlała, a czy też ma zaraz źle od tego wyglądać! Ot niech pani zawiąże na szyję tę wstążkę błękitną — to panu przypomni dzień w którym panią pierwszy raz widział.