Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/253

Ta strona została uwierzytelniona.

— To prawda, może i masz słuszność Teklo. Jak ta pani przyjdzie tu jutro, powiedz że proszę ją aby mię odwiedziła, i przyjmę ją chętnie.
Tekla miała odejść znowu, ale zatrzymała ją Anastazja.
— Teklo, rzekła, wyjdź przed bramę, i patrz w stronę z której mąż mój zwykle wraca — a gdy go zobaczysz zdaleka przyjdź mi oznajmić.
Tekla wyszła znowu, a Anastazja siedziała przed kominkiem nieruchoma, zamyślona, z oczami w żar utkwionemi. Upłynęło pół godziny, otworzyły się drzwi, i Tekla przechodząc przez pokój, rzekła:
— Pan idzie!..
Anastazja drgnęła..
— Podaj mi lustro! krzyknęła. Tekla poskoczyła i przyniosła lustro z sypialni. Żona Augusta gorączkowym ruchem poprawiła loki nad czołem, i kilka razy w różne strony przesunęła błękitną wstążkę na szyi. W przedpokoju dały się słyszeć kroki męzkie.
— Idź sobie! idź ztąd! zawołała do sługi Anastazja. Tekla zniknęła z lustrem we drzwiach sypialni, a w tej samej chwili w drzwiach przeciwnych stanął August.
Stanął w progu, i zatrzymał się wzrok utkwiwszy w siedzącą u kominka kobietę. Anastazja przy wejściu jego wyprostowała się, i z ręką wyciągniętą ku niemu śmiała się głośno. Chciała widać uśmiechnąć się do męża dawnych lat wdzięcznym uśmiechem, ale wzruszenie jakiego doświadczała i wielkie osłabienie fizyczne —