uśmiech jej zmieniło w śmiech głośny, przeciągły, spazmatyczny i ostry.
August żywo postąpił ku niej. Widocznem było że przeraził go śmiech coraz do spazmów podobniejszy, i okropnie wstrząsający całą jej bezsilną postacią.
Wziął jej wyciągniętą i trzęsącą się rękę.
— Anastazjo, rzekł, co ci jest? czy słabsza jesteś? dostajesz spazmów! może chcesz abym po lekarza posłał?
Anastazja nagle śmiać się przestała, odrzuciła się w tył, i plecami oparła się o poręcz fotelu.
— Jakto? zawołała drżącym głosem, ja się do ciebie uśmiecham Auguście, a ty mój uśmiech za spazmy bierzesz!
Zwykły jej gniew głuchy odzywał się w tych słowach, ale wnet pomiarkowała się, i powstrzymała go wysiłkiem woli zadziwiającym w tak wyniszczonej istocie. Zdobyła się na nowy uśmiech, przechyliła głowę zalotnym ruchem, i przyciągając męża do siebie wyrzekła pieszczotliwie:
— Auguście! pocałujże na powitanie żoneczkę twoję! August zbladł, pochylił się jednak i dotknął ustami jej czoła.
Anastazja pochwyciła drugą jego rękę, a podnosząc głowę i zalotnie patrząc mu w oczy, mówiła pieszczotliwym głosem, takim jakim młodziutkie małżonki w miodowych miesiącach przemawiają do ukochanych i kochających mężów.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/254
Ta strona została uwierzytelniona.