Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/255

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak obojętnie pocałowałeś mię, Auguście! niedobry! niewdzięczny! Ja się do ciebie tak wystroiłam dzisiaj! już jestem prawie zupełnie zdrową, a Tekla przyrzekła sprowadzić mi jakąś kobietę, która mię do reszty wyleczy. Całą noc dzisiejszą nie kasłałam wcale i spałam wybornie pierwszy raz oddawna. Za dwa tygodnie będę zupełnie zdrową, zobaczysz, poprowadzisz mię na przechadzkę... ubiorę się tak jak wtedy byłam ubrana, pamiętasz... wtedy w altanie, gdyś pierwszy raz powiedział mi że mię kochasz... O, ja pamiętam... miałam błękitną suknię i białe perły we włosach... Auguście, będę znowu ładna, i ty mię będziesz bardzo kochał... usiądź przy mnie... najdroższy...
I pociągnęła go na stojące obok krzesło.
August usiadł milcząc, oczy jego pełne smutku i litości spoczywały na twarzy Anastazji, ale ręka rozwarła się i wypuściła trzymaną przez chwilę jej rękę. Anastazja zwróciła się ku niemu, i dłoń z pieszczotą położyła na jego ramieniu.
— Guciu mój! zaczęła mówić znowu, wiem że bywam niekiedy zbyt porywczą, wymagającą, nieznośną... ale widzisz mój drogi, to skutki mojej choroby... Bywam niekiedy słaba i rozdrażniona... to przejdzie gdy tylko wyzdrowieję... Ja cię zawsze kocham tak jak wtedy, gdy pamiętasz, błękitne niebo świeciło nad nami, drzewa altany szumiały zcicha, a nad niemi pszczółki brzęczały zbierając miód z lip poblizkich... Mój Boże, i teraz na