wielkiej liczbie wybranych; miłość wzajemna byłaby cudownym statkiem, na którym pływaliby śród eterów zachwytu; duchy ich dwa jak bracia rodzeni na jednej unoszone fali, przebyłyby żywot ziemski kochając i tworząc.
A kiedyby po owych godzinach wspólnego zachwytu i pogrążenia we wspólnie ukochanej sztuce, oczy ich, otwierały się na świat powszedni ziemski i rzeczywisty, onaby w nim znajdowała głębokie przywiązanie męzkiego serca, i wsparcie energicznego męzkiego ramienia, któreby nigdy jej nie zawiodło, nigdy jej nie chybiło; on z ust jej różanych czerpałby zdroje niewymownych rozkoszy, a przed jej kochającą łagodną postacią, trudy i troski życia znikałyby mu z oczu, jak drobne chmurki znikają na niebiosach przy świetnem słońca wejściu...
Tak marzył August.
Marzył jak człowiek o młodem niezużytem sercu, pragnącem ziemskiego szczęścia i ziemskich rozkoszy — i jak artysta, którego duch długo szukał po ziemi ducha bratniego, aby z nim razem w powodzi melodji wznieść się nad warunki otaczającego bytu, nad tłumy, nad gwary, wysoko, tam kędy dwie dusze mogłyby śród ciszy rozmawiać z sobą pieśnią tylko i miłością.
I znalazły wreszcie jego oczy ten czar ziemski za którym tęskniło serce, i znalazł duch upragnionego ducha bratniego...
I marzenie spełnić się mogło, bo niby przez zasłonę z różanych promieni utkaną widział — że on był dla niej tem, czem ona dla niego...
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/270
Ta strona została uwierzytelniona.