Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/280

Ta strona została uwierzytelniona.



XXII.


Wieczór się zbliżał; pani Olimpja Rostowiecka weszła do swego salonu zastawionego świeżutkiemi i kosztownemi meblami z błękitnem adamaszkowem pokryciem. Bardzo jej było do twarzy w tem otoczeniu, bo kolor niebieski daleko lepiej harmonizował z cerą jej twarzy i barwą włosów, niż poprzednie amarantowe obicie jej sprzętów.
Wyszła ze swego buduaru strojna jak zwykle; w jasnej jedwabnej sukni, ze wstęgami we włosach. Dnia tego znowu oczekiwała licznych gości zaproszonych na herbatę.
Tymczasem pusto jeszcze było w salonie; tylko dwa wielkie zwierciadła z kolei odbiły jej świetną postać. Stanęła przed jednem z nich, przypatrywała się sobie przez chwilę, potem wzrokiem obiegła salon, zatrzymała oczy na każdym prawie z miękkich błękitnych sprzętów, i... uśmiechnęła się.