Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/285

Ta strona została uwierzytelniona.

— Celem moim jest nie nudzić się nigdy tak jak wczorajszego wieczora.
— Któż był powodem, żeś pani tak nieszczęśliwie wczorajszy wieczór spędziła?
— Pan As, odpowiedziała kobieta bawiąc się niedbale koronką rękawa; spędziłam z nim kilka godzin sam na sam — śmiertelnie nudnych kilka godzin!
Gaczycki podniósł na nią wzrok, który na niedostrzegalne dla niej mgnienie oka zamigotał ironją!
— Jednakże, odparł gość całkiem obojętnie, pan Spirydjon jest człowiekiem bardzo oświeconym i miłym...
— Jest to najantypatyczniejszy człowiek jakiego znam, z energją wyrzekła Olimpja.
Gaczycki utkwił w niej przez chwilę wzrok nic nie mówiący wprawdzie, ale wytrwały. Olimpja wzrok ten wytrzymała bez drgnięcia powieki; owszem oczy jej mówiły wyraźnie „a ten kto się w tej chwili przy mnie znajduje, jest mi przeciwnie bardzo... bardzo sympatycznym“!
— Wszakże, zaczął po chwili Gaczycki, nie pojmuję dla czego pani nielubiąc towarzystwa pana Asa, zadajesz sobie przymus tak często przyjmując go u siebie.
Lubo powiedział to zwykłym sobie obojętnym głosem, zadrgał w nim pewien dźwięk, którego pokryć nie mógł czy nie chciał — bo po czole Olimpji znowu przebiegła chmura z myślą: „on wie wszystko! to straszny człowiek“.