Zaśmiała się wpół kapryśnie, wpółzalotnie, i odpowiedziała:
— Znoszę częstą bytność pana Asa w moim domu jedynie przez wzgląd na mego męża, który ma dla niego szczególniejszy afekt oddawna.
— Jesteś pani zatem wymagającą w wyborze towarzystwa, ozwał się Gaczycki.
— O, tak, odparła Olimpja. Może się to komu wyda zarozumiałością, albo pychą, niemniej jednak tak jest, że cenię siebie i swoje towarzystwo wysoko, a zatem mało jest ludzi z którymi rada jestem zawierać bliższe stosunki.
Oczy jej mówiły: „z tobą pragnęłabym je zawrzeć“!
Gaczycki wybornie znać rozumiał tę podwójną rozmowę, jaką piękna kobieta prowadziła z nim za pomocą ust i oczu — a w tak kunsztowny prowadziła ją sposób, że oczy grały główną rolę, i były na podobieństwo ostrożnego złoczyńcy, sięgającego po cóś ręką ukradkiem, tak aby w potrzebie módz się ukryć i powiedzieć: nie możesz uczynić mi zarzutu! niemasz na to dowodów!
Uśmiechnął się dwuznacznym uśmiechem, którego istotnego znaczenia nie dostrzegła pani Olimpja, spuszczająca w tej chwili oczy z wyrazem lekkiego wzruszenia.
— Panie jesteście Sfinksami — odpowiedział; któż odgadnie czego panie żądacie, a co pragniecie odrzucić od siebie? Czy głąb myśli waszych i uczuć zgadza się z tem
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/286
Ta strona została uwierzytelniona.