djona i Gaczyckiego. Ogniskiem zaś najbardziej ożywionej rozmowy i dowcipu była rogowa kozetka, zajęta przez Stasię ubraną w różowej jedwabnej sukni, i jej męża.
Roznoszono herbatę; towarzystwo piło, jadło, gwarzyło, śmiało się i było bardzo wesołe.
Nagle wzrok gospodyni domu upadł na pana Feliksa Rokowicza, który pomiędzy główną kanapą a rogową kozetką siedział sam jeden, i zdawał się smutnie dumać nad szklanką herbaty, którą trzymał w ręku. Nie o herbacie tej dumał pan Rokowicz: obok niego, niestety! nie było pani Teresy, tego wzoru skromnych niewiast i wiernych małżonek, a osierocony pan Rokowicz wyglądał, jak czuły gołąb po odlocie ukochanej gołębicy. Pani Olimpja zwróciła się ku niemu.
— Panie Rokowicz, przemówiła, cóż nas pozbawia przyjemności widzenia dziś między nami kochanej Tereni?
Głos gospodyni domu zbudził z zadumy pana Feliksa; podniósł głowę, ukłonił się i odpowiedział:
— Terenia... tedy... kazała panią przeprosić że dziś u niej nie będzie... ale, a więc... głowa ją boli... dziś zrana tedy była u pani Starowolskiej, i więc wróciwszy rozchorowała się na głowę... bo to państwo wiecie że Terenia bardzo często... tedy...
Niewiadomo co miał dalej powiedzieć, bo komuś z audytorjum zbrakło cierpliwości wysłuchania do końca jego zajękliwej i pełnej przysłów mowy.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/292
Ta strona została uwierzytelniona.