Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/301

Ta strona została uwierzytelniona.

pełnem kłamstwem. Ale gdybym nawet i wierzyła w jej winę, gdybym i wiedziała że serce uniosło ją zbyt daleko, nie opuściłabym jej nigdy. I owszem, im więcej widziałabym ją nieszczęśliwą i opuszczoną, tem gorętszą byłabym jej przyjaciółką... I teraz nie odstąpię jej, będę u niej bywała, będę ją przyjmowała, będę ją kochała jak wprzódy, i jeszcze bardziej...
Umilkła na chwilę Stasia, a tuż przy niej stanął pan Paweł. O dziwy! nie szeptał już jej do ucha zwykłej przestrogi: „cicho Stasiu, narażasz się!“ lecz przeciwnie, sam miał na twarzy oburzenie, które ożywiło ją niezwykłą energją.
— Podzielam zupełnie zdanie Stasi, wyrzekł dobitnie; nie stoję o nieskazitelność mego domu tak bardzo jak pan Rokowicz, może dla tego iż wiem że żona moja czyni go w istocie nieskazitelnym; zresztą znam dobrze pannę Wandę, i podzielam zupełnie zdanie Stasi o jej niewinności...
— Podzielasz moje zdanie Polciu, przerwała Stasia zwracając się do męża, bo każdy uczciwy człowiek podzielać je musi. Nieprawdaż panie Gaczycki? nieprawdaż panie Asie? Nieprawdaż panowie, że jesteście także tego zdania, iż nie godzi się sądzić o kimś z pozorów, że nie godzi się mięszać z błotem, i kamienować istotę młodą i piękną, za to tylko że ona jest taką! Odwołuję się w tem do wszystkich dobrych serc, i uczciwych charakterów! Co do mnie, pochlebiam sobie że mam dobre serce i uczciwość, i dla tego nie opuszczę przyjaciołki wtedy,