zywają ją Wanda; piękne imię pani, nieprawdaż? a mieszka...
Tu powstała; kocim, skradającym się krokiem podeszła do okna, i profilem zwrócona do Anastazji podniosła wskazujący palec ku górnemu piętru przeciwległej kamienicy. W tej postawie stała kilkanaście sekund milcząc, a zielonawy błysk jej oczów, przywiązanych do okien mieszkania Wandy, zdawał się mówić: „jesteś piękna, młoda, niewinna! otoż za to uczynię ci niespodziewaną przysługę! wykopię przepaść pod tobą i człowiekiem, który cię kocha! poruszę na ciebie hydrę zazdrości i rozpaczy szalonej kobiety, i zobaczymy jak się z mojej matni wykręcisz! Samaś winna sobie! pocóżeś młoda i piękna“!
Skierowała na Anastazją kocie błyski zielonawych w tej chwili oczu; i pochylona nieco naprzód, z palcem wskazującym wyciągniętym ku oknom Wandy, wyrzekła:
— Tam, na pierwszem piętrze tej kamienicy, mieszka ona... ona, ta piękna zwodnica, która wydarła już pani myśl i serce męża, a wkrótce odbierze ci go całkiem.... Gdybyś pani ją widziała! prześliczna jest! wysoka, szczupła, biała jak alabaster, z wielkiemi szafirowemi oczami i płowemi włosami, które ze sztuką prawdziwej zalotnicy układać umie! A gra cudownie! Mąż pani codziennie słucha jej muzyki, a czasem grywają na cztery ręce! Gdybyś pani widziała jak patrzą na siebie! piękna z nich para doprawdy! Ludzie mówią
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/309
Ta strona została uwierzytelniona.