Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/310

Ta strona została uwierzytelniona.

że on panią porzuci najpewniej, że rozwiedzie się i ożeni z nią. Ja pani nie powiadam że tak będzie, bo nigdy nie obmawiam nikogo; wiem tylko, że ci ludzie kochają się.... a przynajmniej on ją kocha... Jeśli pani nie wierzysz, to siadaj co wieczór przy oknie, a będziesz go widziała jak wchodzi w bramę jej mieszkania, usłyszysz może jej muzykę i muzykę ich obojga.
Umilkła i patrzyła na Anastazję, która podczas jej mowy zakryła oczy drżącemi rękami; przez chude jej palce przeciskały się obfite łzy.
Parę minut było milczenie; po ustach Apolonji przebiegał uśmiech tryumfu, oczy jej błyskały jak u kota, który dręczy mysz wijącą się przed nim z bólu i trwogi.
Nagle Anastazja odjęła ręce od twarzy i podniosła głowę. Zmieniona była do niepoznania. Wzrok pałający gniewem i obrażoną dumą utkwiła w Apolonji.
— Pani! zaczęła drżącym głosem, dla czego powiedziałaś mi to wszystko? Poco wdarłaś się do mego domu? czy aby urągać chorobie i znękaniu memu? czy aby rozedrzeć bardziej jeszcze biedne serce moje? Kto cię prosił o to abyś śledziła uczucia i postępowanie mego męża, i przychodziła do mnie z wieściami, o które cię nie prosiłam? Nosisz krzyż na piersi, ale go nie masz w sercu, kobieto, jeśli język twój rani i pali jak stal rozpalona. Nie miałam do ciebie ufności od razu, a teraz wiem już kto jesteś... Ale posłuchaj...
Głos Anastazji wzmagał się coraz, nieznana jakaś siła w nią wstępowała.