że jeśli będzie potrzeba uczynić to dla jego szczęścia, usunę się z jego drogi błogosławiąc i kochając go zawsze...
Płacz spazmatyczny rozdarł pierś Anastazji; upadła na poręcz fotelu zakrywając oczy rękami. Kilka minut trwało milczenie przerywane tylko łkaniem nieszczęśliwej. Płacz Anastazji uspakajał się stopniowo; kiedy odsłoniła oczy, Apolonji nie było już w pokoju.
Czas jakiś siedziała nieruchoma, drżąca cała, a blade wargi jej szeptały od chwili do chwili: „kocha inną! więc kocha inną!“
Nagle zawołała głośno.
— Teklo! Teklo!
Wnet ukazała się służąca.
— Przysuń mój fotel do okna! rzekła do niej Anastazja.
Sługa wykonała rozkaz.
— Otwórz okno! dodała jej pani.
Na ten niezwykły rozkaz zdumiała się Tekla.
— Ależ, proszę pani... zaczęła.
— Otwórz okno, mówię ci! zawołała Anastazja z nerwową niecierpliwością.
Po chwili żona Augusta siedziała już sama jedna przy otwartem oknie. Zrazu, powietrze od którego odwykła zakrztusiło ją; poczęła kaszlać gwałtownie, ale zdawało się że kaszel ustąpił przed wysiłkiem jaki uczyniła nad nim, uspokoiła się, i spojrzała w górę.
Dzień był pochmurny ale ciepły. Nad dachami przeciwległych domostw nizko wisiały szare, spokojne obłoki.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/312
Ta strona została uwierzytelniona.