dniego chleba, aby nie umarła z głodu?... Byćże to mogło? Postępek taki zgadzałżeby się z męzkim honorem i uczciwością? miałżeby usprawiedliwienie swe choćby w najgorętszem uczuciu?
Nie, nie, krzyczało sumienie; August zakrywał oczy z rozpaczą i mówił sobie także: nie! — bo czuł, że nie zdolny był do popełnienia nizkiego czynu. A jednak wracały pokusy, wracały marzenia; do głowy cisnęło się tysiące sofizmatów, które chore serce poddawało głowie; a pragnienie szczęścia z poczuciem obowiązku, marzenie z myślą rozumną, sumienie z wyobraźnią straszną toczyły walkę.
Zaprawdę! trzeba było głęboko w sercu mieć wyryte pojęcia honoru i prawości, trzeba było być w całem znaczeniu tego wyrazu cnotliwym człowiekiem, aby z walki tej wyjść zwycięzko.
A tam codziennie zrana, gdy tylko oczy otwierał, błyskało przed nim wysoko okno jej zaróżowione promieniem wschodzącego słońca, i za szybami firanka drżała przypominając mu jej szatę białą; a wieczorem gdy cisza zaległa mieszkanie jego i miasto całe, okno to migotało znowu bladem lampy światłem, jak gwiazdka rozpłakana, drżąca z poza mgły jesiennej...
Czasem gdy śród ciszy nocnej słuch wytężał, dochodziły go oderwane dźwięki jej muzyki... Raz otworzył swe okno i posłyszał, że grała pełną łez pieśń Szuberta: Skargi dziewicy!
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/319
Ta strona została uwierzytelniona.