I cały zatopiony w sobie, nie spostrzegał jak Anastazja wiodła za nim spojrzeniem swych zapadłych oczów, w których stopniowo przygasał ogień głuchych wrzeń wewnętrznych, a obok niezmiernej boleści rodziła się rezygnacja, i przeglądało silne lubo zawsze gorączkowe postanowienie.
Pewnego dnia po całodziennej nieobecności wrócił do domu, bardziej zmęczony walką i bardziej cierpiący niż zwykle. Blady i smutny wszedł do pokoju, gdzie zwykle palił się na kominku ogień, a przy nim siadywała chora jego żona. Ale tym razem ognisko było wygasłe, i Anastazji przy niem nie było.
August rzucił się na krzesło jak człowiek bardzo zmęczony, i czoło na dłoń pochylił.
Otworzyły się drzwi, a do pokoju na palcach i z tajemniczą miną weszła Tekla. Stanęła przed Augustem, i tłumionym szeptem wyrzekła:
— Panie!
August podniósł głowę.
— Czego chcesz? zapytał.
— Panie, szeptała sługa, źle jest u nas, pani bardzo chora.
August powiódł dłonią po czole.
— Dla czegóż nie oznajmiłaś lekarzowi, który zwykle odwiedza panią, że stan się jej pogorszył?
Sługa kiwała głową.
Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Cnotliwi.djvu/321
Ta strona została uwierzytelniona.